Mocno ograniczeni czasem i własnymi możliwościami staraliśmy się zobaczyć jak najwięcej, podczas gdy Grzyb starał się zjeść jak najwięcej, z premedytacją żerując w autokarze :D
Szczególnie podobała mi się strefa klubów, do której wejścia pilnował dwugłowy, zaopatrzony w jaskrawy strój Cerber (jego rola ograniczała się jednak do zakazu wpuszczania człowieków z napojami).
Chłopaki byli wielce zawiedzeni, że nie poszli do klubu ze striptizem, z kolei Rafał i Skowron cieszyli się z najlepszej miejscówki w Polskim Busie, dzięki której mieli piękny widok (była juz noc, ale kto by się przejmował szczegółami).
Mi natomiast udało mi się znaleźć jednego eurocenta pod siedzeniem. Dodam, że zgodnie z planem Placek po węgiersku w kolejnym mieście został odhaczony!
Trybem 7-12-7 (7 - podróż, 12 - zwiedzanie) zwiedziliśmy kolejny punkcik na mapie, a będzie ich jeszcze więcej!